Przelot z Jakarty do Dubaju odbył się bez przeszkód, na miejscu wylądowaliśmy o 12:00 czasu lokalnego. Wsiadamy do metra i jedziemy do hotelu. W tym mieście nie ochłodziło się przez te 3 tygodnie ani trochę. Dobrze, że hotel jest zaledwie 50 metrów od stacji metra bo inaczej byłoby nieciekawie. Krótka drzemka i jedziemy na Marinę. Marina słynie z „Dubajskiej Wenecji”. Jesteśmy na miejscu, ścieżki wodne wchodzą w głąb lądu, widzimy piękne jachty i zaraz obok drapacze chmur. Jest ładny deptak, ale wysoka temperatura osłabia już po 5 minutach spaceru. Przy marinie jest „Palma Jumeriach” - sztucznie utworzona wyspa w kształcie palmy. Celujemy do hotelu Marriott, wiemy że na 52 piętrze jest restauracja z widokiem na palmę i kalkulujemy że lepiej jest wydać tam kasę na 2 koktajle i siedzieć w klimatyzowanym barze patrząc na palmę w zachodzie słońca, niż jechać na nią i chodzić po niej w tym zaduchu. Tym bardziej, że tam publicznego transportu nie ma a odległości są znaczne.
Zastanawiamy się, czy nas tam wpuszczą do tego Marriottu w ogóle, bo żadne z nas krawatu i obcasów nie ma. Szybko się okazuje, że nie ma najmniejszego problemu, dodatkowo mamy stolik przy samym oknie a właściwie szklanej ściany i cały widok jest dla nas. Mogłabym tu siedzieć cały dzień.
Słońce schodzi coraz niżej i ciepłe barwy nieba świetnie komponują się z horyzontem. Widać też większą część palmy, dziwi nas że i na niej nie są jedynie niskie zabudowy ale też drapacze chmur. Na jej końcu widać charakterystyczny kształt słynnego hotelu Atlantis z aqua parkiem. Przy brzegu oceanu widać plażę i rozłożone leżaki, jacyś ludzie mimo rychłego zmroku jeszcze się kąpią w słonej wodzie. Zastanawiam się, że ja jednak do plażowania w ponad 40’sto stopniowym upale to się nie nadaje, z drugiej strony w takiej temperaturze to może stopiłby się cellulit z ud?
Słońce schodzi coraz niżej i ciepłe barwy nieba świetnie komponują się z horyzontem. Widać też większą część palmy, dziwi nas że i na niej nie są jedynie niskie zabudowy ale też drapacze chmur. Na jej końcu widać charakterystyczny kształt słynnego hotelu Atlantis z aqua parkiem. Przy brzegu oceanu widać plażę i rozłożone leżaki, jacyś ludzie mimo rychłego zmroku jeszcze się kąpią w słonej wodzie. Zastanawiam się, że ja jednak do plażowania w ponad 40’sto stopniowym upale to się nie nadaje, z drugiej strony w takiej temperaturze to może stopiłby się cellulit z ud?
W samym barze jakieś buraki z Anglii, wiochę robią na pół sali. Zawsze obawiałam się takich miejsc jak Marriott w Dubaju, że tu niby kultura ponad klasę, a tu się okazuje, że buractwo i wiochmeni też są. I tak pomyślałam sobie o restauracji sejmowej na Marszałkowskiej, pewnie tam jest podobnie.
Chyba, że to przez to, że bar ten ma licencje na alkohol? W Dubaju jako kraju muzułmańskim nie jest łatwo kupić wysokie procenty- licencje mają jedynie niektóre hotele. Dlatego to właśnie w hotelach ludzie się bawią. U nas idzie się na dyskotekę, a tutaj do hotelu, do klubu hotelowego.
A propos, w naszym hotelu jest aż 5 różnych klubów.
Słońce już na dobre schowało się za linią oceanu a oświetlone budynki stroiły się w konkursie na najpiękniejszy, zapłaciliśmy rachunek i poszliśmy na stację metra. Po drodze na deptaku w Marinie było znacznie więcej spacerowiczów. Kilku mężczyzn ubranych w białe szaty a za nimi: 2, 3 a nawet 4 (!) żony w jednym szeregu, oczywiście one w czarnych szatach z widocznymi jedynie oczami.
W drodze do hotelu, zatrzymaliśmy się w Mall of The Emirates, chcieliśmy zobaczyć na własne oczy słynny stok narciarski w galerii. Faktycznie, śnieg, wyciąg narciarki i ludzie w kurtkach. Co oni jeszcze wymyślą?
Na stoisku z telefonami - Iphone 5s gold - ale gold, gold, 24K gold; możesz go mieć za jedynie kilka tyś. USD. W sklepie RTV prezentują się nowości - TV płaskie ale z ekranem wygiętym w półkole. Cieszą się sporym zainteresowaniem.
Do hotelu wracamy późnym wieczorem, w holu kilka osób myśli w które drzwi - do którego klubu wejść. Czy do tego z Rosjankami, do tego z Azjatkami czy jeszcze innego.