sobota, 29 kwietnia 2017

Majówka w Szwajcarii Saksońskiej, dzień 1 z 3

    Teściowie przyjechali do nas już na tygodniu, więc w sobotę z rana byliśmy w pełni gotowi na przygodę. Ruszyliśmy około ósmej i mimo że na niebie chmur nie brakował nastrój mamy wycieczkowy. Bagażnik załadowany prawie do pełna, w końcu każdy chciał wziąć buty na każdą okazję :)
   Do Görlitz zajechaliśmy w niecałe dwie godziny, robimy stopa na zwiedzanie - miasto to znane jest nie tylko z tego, że jest na granicy ze Zgorzelcem ale z zachowanej jednolitej architektury barokowo- renesansowej. Cały rynek i jego okolice to muzeum, można cofnąć się w czasie; dlatego też wielu reżyserów w tym Hollywoodzkie produkcje skorzystały z tego miejsca na swój plan filmowy, np. "Bękarty wojny" Quentina Tarantino. Odrestaurowane kamienice tworzą harmonijny obraz a jednocześnie każda z nich jest niepowtarzalna. Charakterystyczny jest ratusz z zegarem słonecznym, secesyjny dom towarowy pod którym mama zapaliła papieroska i łuk szeptu nad wejściem do jednej z kamienic- kiedy z jednej strony ktoś szepnie, druga osoba po drugiej stronie łuku odbiera wyraźnie wiadomość.

Ciekawe są betonowe siedziska przy wielu wejściach do kamienic, szerokie drzwi- mieszczące zaprzęg konny. Widokowy jest most dla pieszych łączący Polskę z Niemcami, tu widać zderzenie dwóch światów - polskie blokowiska z pstrokatymi balkonami kontra niemiecki renesans, barok i gotyk. Nad szeroką Nysą góruje w Görlitz gotycka katedra św. Jakuba. Zeszliśmy wszystkie ciekawsze punkty i z czystym sumieniem przemieszczamy się do marketu w którym zaopatrujemy się w zapas chemii na pół roku.
Ironią losu kiedy pada deszcz jedziemy autem lub jesteśmy w markecie a kiedy wychodzimy na zew. nie kapie już ani kropelka :)
    Czas ruszyć dalej, naszym celem jest Krasna Lipa w Czeskiej Szwajcarii, gdzie mamy dwa noclegi. Po drodze zatrzymujemy się jednak jeszcze nad jeziorem Bertzdorfer See - wielka tafla wody, dookoła niej lasy, utworzona piaszczysta plaża, pomost, no i my - na siedziskach z bułkami w rękach, zajadamy drugie śniadanie.
Z nieba przedziera się słońce jednak wiatr burzy nasze fryzury, więc po przekąsce pakujemy się do auta i jedziemy do hotelu.
Droga niemal od jeziora aż do Krasnej Lipy wiedzie zielonymi wzgórzami, malownicze tereny. Sporadycznie rozsiane są gospodarstwa, jakieś konie, owieczki, pola kwitnącego na żółto rzepaku.
   Aparthotel Lipa znajduje się w samym sercu miasteczka, na naszych twarzach rysuje się uśmiech kiedy wchodzimy do naszego 80'metrowego apartamentu - nowoczesne wnętrze, salon z kuchnią, dwie sypialnie i balkon. Gadu gadu, kawka i obiadek.
Rodzice wyruszyli na obczajkę okolicy a wieczorem wszyscy zagraliśmy w kręgle: pierwszą serię wygrał Tomek, drugą - tato Tomka, a każdemu z nas poszczęściło się trafić co najmniej po jednym strike'u; niedosyt wszystkiego przed spaniem rozegraliśmy partyjkę w "kolejkę" a potem chłopaki obejrzeli walkę Kliczko vs Johsua.

Fajnie spędzony dzień :)