Przedwczoraj 30 stopni w cieniu, wczoraj max. 17 stopni w ciągu dnia, strach zajrzeć przez okno co to będzie dzisiaj. Nie jest najgorzej, słońce się przebija.
Beztroskie śniadanko na świeżym powietrzu, kawka, relaks. Dzisiaj nie odpalamy Suzi, laba na całego, nic nie musieć, nic nie robić. Taki był plan i tak było do ....11:00; szybko tyłki zaświerzbiły i gdzieś by się poszło. Dawaj na spacer, przegonie cie tu troszkę po okolicy, śmieje się do Tomka.
Zebraliśmy się w parę minut i wymaszerowaliśmy z kempingu, jak się okazało na 10'cio kilometrowy spacer po okolicy ;)
Okazuje się, że z kempingu są liczne piesze trasy. Nie potrzeba nigdzie jechać, żeby wejść na szlak, one tu już są, w każdą stronę, do Insbrucka włącznie.
Niebo rozpogodziło się i od razu zrobiło się cieplej. Idziemy przez Eichhof do Natterer Boden, gdzie nawracamy pętelkę. Las jest przepiękny, pachnący sosnowym igliwiem przede wszystkim. Na ziemi schludny mech, trochę szyszek i igieł z drzew. Super inhalacja.
Momentami szlak odsłania Innsbruck i dwutysięczniki za nim. Ich szczyty są surowe, bez roślin, gdzieniegdzie jeszcze ośnieżone.
Zadowoleni z wędrówki, zasiadamy na leżaki, super, że zrobiło się znowu gorąco. Odpalamy grilla i przyrządzamy obiadek, to jest to.
Teraz laba do końca dnia, na zdrowie!