Poprosiliśmy kucharza, żeby przygotował lunch dzisiaj nieco wcześniej, tak spodobało nam się wczorajsze plażowanie, że zgodnie zdecydowaliśmy, że trzeba tam dziś wrócić i zostać jak najdłużej, najlepiej do zachodu słońca co też uczyniliśmy nie bacząc na przestrogi Brytyjki, że dziś jest sobota - to jak nasza niedziela i możemy się spodziewać tłumów lokalnych społeczności.
Faktycznie, była grupa miejscowych: kobiety w „małych, czarnych” sukniach pochowane w cieniu i mężczyźni w krótkich szortach. Szwedzki stół z ryżem i rybą i napoje dla wszystkich przywiezione na taczce.
Malediwy to w 100% kraj muzułmański, tu religia jest nierozerwalna z polityką. Jeśli chciałbyś przejść na inną religię, automatycznie tracisz obywatelstwo. Kobiety zatem są zmuszone do przyodziewania czarnych sukien, są separowane od turystów, żeby nie nabierać złych nawyków. W naszym hotelu pracują wyłącznie mężczyźni, pokaz tańca - wyłącznie mężczyźni, te trzy sklepy obsługują oczywiście mężczyźni a kobiety… chodzą parami po dżungli z siekierką i piłą, żeby odrąbać liście palmowe by móc z nich wyplatać strzechy i inne wyroby. Taki jasny podział.
Jeśli zdecydujesz się spędzić urlop na wyspie zamieszkiwaną przez lokalną ludność na Malediwach, musisz się liczyć z tym, że obowiązują pewne zasady:
1. Prohibicja, alkohol jest niedostępny i zakazany pod karą więzienia. Alkohol dostępny jest wyłącznie w resortach, czyli drogich hotelach często z domkami w wodzie, gdzie oprócz resortu na wyspie nie ma nic; zazwyczaj są to malutkie wysepki, które można obejść dookoła jeszcze przed śniadaniem.
2. Plaże są publiczne a co za tym idzie nie wolno się kobietom obnażać- strój bikini to co najmniej faux pas, jest niemile widziane i oznacza brak szacunku dla lokalnej społeczności i ich kultury. Często jednak jak np na naszej wyspie wydzielone są strefy bikini, gdzie swobodnie można plażować po europejsku. Nasza strefa jest tuż przed naszym hotelem i rozciąga się na ponad 100 metrów, jest otoczona zielenią. Przy tej liczbie turystów jaka jest teraz: na całej plaży mniej niż 10 osób, bo pozostałych paru turystów wypłynęło nurkować, ta przestrzeń jest aż zanadto odpowiednia.
3. Publicznie się nie całować, nie obejmować.
Idąc w lokalną część wyspy, okryć ramiona, dekolt zakryć, może być golf z długim rękawem najlepiej taki luźny, ze dwa rozmiary za duży :D Oczywiście nie jest tak źle, bez przesady :D
4. Nie latać dronem nad hotelem z łazienkami bez sufitu, zwłaszcza wieczorem kiedy ludzie w tym właścicielka hotelu biorą prysznic.
I to chyba tyle. Enjoy.
Postanowiłam przejść się na koniuszek wyspy, gdzie nastolatki w czarnych sukniach i chustami na głowie zażywały właśnie oceanicznej kąpieli. Uśmiechnięte, radosne, spoglądające na mnie z zaciekawieniem. Weszłam po kolana do wody nie bacząc, że sukienka moknie, fajnie jest.
Kiedy Arleta do mnie doszła, lokalne dziewczęta właśnie odpłyneły łodzią machając ręką na pożegnanie.
Teraz możemy swobodnie kąpać się w bikini, bo nikogo w zasięgu szerokiej przestrzeni nie ma.
Z Tomkiem postanowiliśmy wrócić wzdłuż plaży, jakieś 3 km z hakiem. Co oznaczało też przeprawę w wodzie po obumarłej rafie i omijanie krzaków, które miejscami taranowały przejście po suchym piasku. Ogólnie to przyjemna wędrówka, po lewej stronie ocean i błękit nieba, po prawej gąszcz zieleni, na plaży pusto, tylko kraby zachodziły nam drogę.
Ciekawe jak ta wyspa się zmieni za 5, 10 lat; już teraz widzieliśmy budowę czterech sporych rozmiarów hotelów, dwa otwierają się jeszcze w tym roku. W naszym jest zaledwie 6 pokoi. To prawda, jest tu jeszcze sporo niewykorzystanej przestrzeni ale to jest właśnie ta wartość dodana, ta mieszanka dziewiczej, pięknej natury, życia niewielkiej, lokalnej społeczności i namiastki turystyki. Nikt nie zaczepia, nie nagabuje, spokój, piękno i harmonia.
Kiedy Arleta do mnie doszła, lokalne dziewczęta właśnie odpłyneły łodzią machając ręką na pożegnanie.
Teraz możemy swobodnie kąpać się w bikini, bo nikogo w zasięgu szerokiej przestrzeni nie ma.
Z Tomkiem postanowiliśmy wrócić wzdłuż plaży, jakieś 3 km z hakiem. Co oznaczało też przeprawę w wodzie po obumarłej rafie i omijanie krzaków, które miejscami taranowały przejście po suchym piasku. Ogólnie to przyjemna wędrówka, po lewej stronie ocean i błękit nieba, po prawej gąszcz zieleni, na plaży pusto, tylko kraby zachodziły nam drogę.
Ciekawe jak ta wyspa się zmieni za 5, 10 lat; już teraz widzieliśmy budowę czterech sporych rozmiarów hotelów, dwa otwierają się jeszcze w tym roku. W naszym jest zaledwie 6 pokoi. To prawda, jest tu jeszcze sporo niewykorzystanej przestrzeni ale to jest właśnie ta wartość dodana, ta mieszanka dziewiczej, pięknej natury, życia niewielkiej, lokalnej społeczności i namiastki turystyki. Nikt nie zaczepia, nie nagabuje, spokój, piękno i harmonia.