Niczym kameleony rozłożyliśmy się wygrzewać na plaży i tak jak one zmieniamy kolor skóry z ograniczeniem na czerwony lub brązowy.
Jest dość silny wiatr, dzieci mierzą się z falami. Czy ktoś mógłby podejść te 10 metrów i przynieść mi kawę? Zaczynam naprawdę lubić plażowanie, zwykle mnie nosi ale w tym momencie to mnie nikt nawet koparką z leżaka nie ściągnie. O! Znowu jaszczurka po palmie idzie, zauważyła mój wzrok i przystanęła nieruchomo, zaraz czmychnie gdzie kokos rośnie.
Przypomnieliśmy sobie, że przez te kilka dni nawet nie pomyśleliśmy o tv czy chociażby wiadomościach w internecie, nic z tych rzeczy. Nie, to jest nam zupełnie nie potrzebnie, nawet nie chce wiedzieć jak dziś dzień tygodnia.
Plażowaliśmy tak cały dzień z przerwą na lunch.
Pod wieczór chłopaki podjęli inicjatywę, że może by tak coś zrobić … skuter może? Tak, skuter! Utargowali 10 usd z ceny i wynegocjowali 10 minut czasu dodatku do pełnej godziny, więc każda para ma po 35 minut.
Jeśli ktoś słyszał piski tam w Polsce, to byłam ja. Wspominałam o wietrze i falach? Dodajmy do tego Tomka i jego odkręcenie manetek i mamy: AAUAAA!!! Od tej jazdy miał na drugi dzień zakwasy jak się potem okazało.
Drugi Tomek wziął na pasażera kolejno: Hanię, Antosia i Arletę a na koniec sam kręcił bączki i wyskakiwał z fali. To było ciekawe przeżycie, mnie szczególnie podobał się widok wyspy z oceanu, miodzio.
Słońce niemal całkiem zachodzi, więc czas na prysznic i kolację.
W hotelu pojawili się też nowi goście: starsza para z Japonii i młoda z Hong Kongu. Amerykanka jest już w Singapurze. Na kolacji oprócz nowych gości byli Włosi, ta starsza para oraz ci z córką Alessandrą, no i oczywiście właścicielka hotelu- Brytyjka, która nie przepuści żadnego posiłku. Zupa kokosowa była dość oryginalna i smaczna, gulasz pikantnie przyprawiony ale budyń z papaji nie bardzo nam podszedł.
Zadeklarowaliśmy zgodnie, że jutro wypływamy na snoorkling.